Po długim locie, prawie w całości przespanym przeze mnie, aczkolwiek wygodnie nie było, rano o 5.00- - wg. tut. czasu (odejmij 7 godzin) wyladowaliśmy w Guayagual.
Tam zrobiłam interes życia. Kupiłam sztangę fajek mentolowych za 6,50 baksów.
Za chwilę wsadzają nas w inny samolot i lecimy do Quito (wym. Kito). W Madrycie okazało się, że tak należy wymawiać nazwę tego miasta, Pan z informacji nie rozumiał o co nam chodzi jak wymawialiśmy nazwę jako Kwito.
Tam troche czekamy i mila Pani z obsługi lotniska prowadzi nas tajnym przejściem do odpowiedniego Gate, na samolot do Limy.
No to w drogę- jeszcze trochę, a dolecimy do celu czyli Iquitos.