Przed 12.00 w poludnie jestesmy w Limie. Zabieramy bagaz i wychodzimy, ale nie tak od razu. Najpierw jeszcze w samolocie dostalismy po 3 formularze do wypelnienia. Jeden dotyczyl ,,swinskiej grypy,, - tu na lotniskach 80 % ludzi w maseczkach. Czuje sie prawie jak 6 miesiecy temu e Sajgonie.
Wychodzac Pani kaze nam nacisnac przycisk. Malwa wychodzi, a ja z bagazem, jako podejrzana ide na przeswietlenie. No dobra nic tym razem nie stracilam. Zadnego Offa ani Raidu. Tyle, ze na Ukajali wpieprza mnie komary.
Mamy 5 godzin do wylotu do Iquitos. Z bagazem siedzimy zwiedzamy lotnisko. Nie mozna sie na nim zgubic, za male. Na szczescie juz okolo 14.00 ( tut. czasu) oddajemy bagaz, wiec wychodzimy za ogrodzony teren lotniska. Przechodzimy nad ulica mostkiem na druga strone. Tam reklamuja sie jako Supermerkado- faktycznie to przede wszystkim biura, ale znajdujemy tez restauracje, gdzie ja dopoadam do kawy , a Malwa do herbatki rumiankowej. Kawa 2 sole , herbata 0- 1,60. Na lotnisku najtansza kawa to wydatek 5,50 soli.
Wczesniej zrobilysmy wymiane waluty. Za 100$ dostalysmy 286 soli. Po drugiej stronie ulicy mozna dostac w kantorach o 10 wiecej. Ale nic to.
Odprawa - 2 godziny oczekiwania, bez papieroska i lecimy dalej do ....