Malwa dzień swoich 18-stych urodzin powitała w samolocie, gdzieś nad Niemcami.
Wylądowałyśmy około 1.00 w nocy.
Idziemy po bagaż. Za szybą już widać Tomka i Maurycego, którzy nas odbierają.
Czekamy na plecaki, które poszły do luku jako bagaż główny.
Mój pojawia się pod koniec.
Malwiny jeszcze nie ma. Ustalamy, że wychodzę na papierosa, a ona poczeka na plecak.
Po jakimś czasie pojawia się. Bez bagażu. Nie doleciał.
Biuro już zamknięte. Idziemy di informacji, spisują protokół. Jej i Hiszpana, którego bagaż też nie doleciał.
Mają rano zadzwonić i przysłać bagaż, po jego odnalezieniu.
Dzwonię o 13.00 do Malwy. Jeszcze nic nie wie.
Pranie, sprzątanie, ważenie. Schudłam 2 kg.
Trzeba będzie pomyśleć o kolejnej dłuższej wyprawie, tej w przyszłym roku. Argentyna, coś w Azji z tygodniowym wypoczynkiem na Bali, a może jeszcze inny kierunek?
Było wspaniale. Zrealizowałyśmy nasze plany.
Mnie szczególnie podobał się rejs po Ukajali, Machu Picchu też nie zawiodło moich oczekiwań.
Koszty- 25 dniowego pobytu, oprócz biletów lotniczych, to około 1.000 dolców, a można je było jeszcze ciut ograniczyć.