skoro była Buda to i Peszt musi byc. I tak podjeżdzamu autobusem do centrum co trochę trwa bo miasto strasznie zakorkowane.
na początek kościół, znowu. Tym razem jest to najstarszy kościól w Budapeszcie, a mianowicie powstały w 1046r. Bulwarosi Plebania templum. Z zewnątrz nic atrakcyjnego. W środku jako stara ateistka nie byłam.
Potem do jakiejś starej hali rynkowej, ta już ciekawsza od kościoła. Tyle, że miejscowych tu na lekarstwo, praktycznie sami turyści.
Oczywiście przechadzka słynną ulicą Vaci. Szczerz mówiąc to kiedyś wydawała mi się atrakcyjniejsza. Niemniej warto zobaczyc stojące tu XVIII/XIX wieczne kamienice. Sklepów też trochę jest.
Szczególnie tym z butami nie mogę sie oprzec. W końcu decyduję się na skórzaną torebkę w sklepie firmowym Salamander. Płacę prawie 40.000 forintów, po przeliczeniu na karcie wychodzi to 550zł. Także buty tej firmy są w tej cenie, czyli znacznie taniej niż w Polsce. W niektórych sklepach ceny w forintach i Euro.
Przymusowa przechadzka obok Parlamentu. Budynek owszem imponujący, aczko;lwiek najlepiej i najciekawiej wygląda w nocy od strony Dunaju. Wówczas jest fajnie podświetlony.
następnie Bazylika św. Istvana (Stefana) i...
... do Varosliget.
Tutaj Hosok tere czyli plac Bohaterów z pomnikiem. Obok kilka gmachów muzealnych.
Mnie najbardzie jednak interesują Szecheny Furdo czyli barokowe łaźnie.
2 godzinny wstęp to 3.100 forintów. Polecam każdemu kto lubi wody i do tego ciepłe. Pod chmurką kilka basenów z wodami o różnych temperaturach. Nadto w budynku dodatkowe atrakcje w postaci saun, baseników.
Wieczorem rejs po Dunaju.
I to mniej więcej na tyle.