wstalysmy skoro swit czyli ok.7.00, szybki prysznic, przygotowanie sniadanka i z naszej Finci El Maco na dol, czyli z gorki na pazurki.
Po drodze zaczyna padac, wiec chronimy sie w restauracji przy drodze do Parku Archeologicznego, na kawe.
W miedzyczasie przestaje padacwiec ruszamy z kopyta , pod gore i do przodu.
Wczoraj kupilysmy bilet laczony za 16.000 p wiec ;wchodzimy za darmo ; Park jest pieknie polozony wsrod bujnej tropikalnej roslinnosci, ma duzy obszar. Przejscie wytyczonymi sciezkami zajmuje nam lacznie prawie 3 h, w tym duza czesc pod gore.
Na terenie parku sa rzezby prekolumbijskie z roznych okresow od ok.5 wieku pne do 15 ne. Niektore sa juz znane, ze zdjec umieszczonych w okolicy San Agustin. Oprocz rzezb sa i grobowce. K. Marudzi, ze tu nic tylko rzezby i grobowce.
Jednak lazimy, ogladamy co sie da i robimy fotki.
Potem busikiem, za 1.000 peso zjezdzamy do centrum miasta.
Na obiadek w miescie. Tradycyjnie kawal kury z ryzem, pieczonym bananem, odrobina salatki. Do tego piwo, a potem na zwiedzanie miasta.
Miasto jest niewielkie, domy to przewaznie parterowki, 1 pietrowe. Ale wszedzie jest czysto, a na balkonach i przed casami mnostwo pieknych orientalnych kwiatow.
Na ulicach oprocz ; normalnych; samochodow, motorow czesto widac 2 kolki ciagniete przez 1 konia.
Poza miastem wielu ludzi wlasnie tak przedostaje sie z miejsca na miejsce.
Oczywiscie konie sa tez dla turystow.
Cena proponowanej nam wycieczki 4=5 h po okolicznych miejscowosciach z innymi rzezbami i grobami to 84.000 p / 4 osoby.
Nie wiedzic dlaczego dziewczyny nie chcialy tzn dwie, te ktorych imiona zaczynaja sie na M.
Wczoraj pan u ktorego kupilysmy wycieczke dzipem proponowal nam tez 3 dniowke, gdzies pod Popayan, w dzungle do prawdziwych Indian.
No niestety nie zarobil na nas, ale i tak serdecznnie Lukas zapraszal nas do swojego domu.
Dzisiaj w S. Agustin byl tez regionalny targ, my sobie odpuscilysmy.
I zakupy. Kupuje arafatke, bo nie zabralam nic na leb i mnie pokaralo. Zrobily mi sie strupy, po 2 dniowym kontakcie ze sloncem, niestety. Na podpuchnieta twarz biore biseptol, ktory Leszczu reklamowal swego czasu jako dobry na wszystko, no i zimne oklady. Ale bedzie lepiej , tylko nie wiem kiedy. No i tak trefilysmy na internet, a wczesniej bylysmy zdobyc informacje jak dostac sie jutro do Macoa , a potem Pasto. Jednym slowem w kierunku granicy z Ekwadorem.
Czyli jutro brak dostepu do internetu, prawdopodobnie. Nastepne info za 2 dni, jak dobrze pojdzie.
KOSZTY
obiad w restauracji = 6.000 peso,
piwo 0,33 = 2.000 p,
kawa = 500 p,
1 h internet =1.500
adresy :
www.icanh.gov.co = strona rzadowa parku