... a poszlo stosunkowo szybko, nie liczac oczywiscie granicy. Tej po stronie Ekwadorskiej. Urzednicy wiecej niz pozal sie Boze, szybkosc mniej niz zolwia.
A bylo to tak:
za 15 minut 7 juz bylysmy na przystanku Taxi w Otawalo. Niestety taksowki tu tanie, a dzieci na 7.00 do szkoly. I to one jexchaly, a my czekalysmy.
Na szczescie mily taryfiarz za 1,50$ podwiozl nas do parady przy Panamerykanie, gdzie po 15 minutach mialysmy autobus bezposrednio do Tulcan czyli ostatniej miejscowosci przed granica. Autobus za 3 $, i po 3 godzinach bylysmy tam.
Poniewaz ruszylysmy bez sniadania, poszlysmy na dworcu do knajpy, aby cos zjesc.
Potem dwoma srodklami lokomocji do granicy.
Tu , to juz wiecie godzina czekania po stronie ekwadorskiej i 10 minut po kolumbijskiej.
Potem taksowka do Ipiales, na dworzec autobusowy, gdzie po 30 minutach ruszylysmy dalej czyli do Pastp.
W Pasto wyladowalysmy ok. 15.00 czyli pora obiadowa. W ¨´naszej´restauracyjce na dworcu.
Obok dworca jest kilka hoteli, wiec Marta i Kamila ruszyly na zwiad.
Po kilku minutach wrocily, zadowolone poniewaz znalazly 2 pokoje po 2 osoby z lazienka. Wszystkie te dobrodziejstwa za 10.000 peso osoba.
Po zakwaterowaniu sie wyruszylysmy na miasto, dwojkami.
Ja z Marzena na pòbliski targ miejski i calle 16, a M. i K. trafily do jakiegos kosciola, gdzie odbywal sie pogrzeb, ale nieboszczyka nie bylo widac.
Wieczorem okazalo sie, ze mamy nowa swiecka tradycje, co wakacje to 1 noc w burdelu. W naszym hotelu wynajmowali pokoje na godziny.
No ale bylo cicho, a ze tam gdzies obok czasem jakies lozko zaskrzypialo, no to co !!!!????