Tak, tak 2 tygodnie minęły jak z bicza strzelił. To już ostatni dzień, ostatnia noc w Pekinie. Jutro rano na lotnisko i wio do kraju.
Rano spakowałyśmy manatki i znów się przeprowadziłyśmy do hostelu 161, gdyż tam miałyśmy zarezerwowany ostatni nocleg. Potem szybkie drugie śniadanko w postaci bułeczki w rękę i w drogę.
Ale wcześniej Malwa dowiedziała się, że facet organizujący wycieczki i bilety (z hostelu161) ma wolne. Wobec czego nie pójdzie na przedstawienie gimnastyków chińskich, a my do opery. W końcu na coś tę resztę juanków trzeba wydac. Szybka decyzja i lecimy z powrotem do Happy Dragona. Tu bez problemów płacimy po 160 Y (kurde jakie my jesteśmy rozrzutne). Za to mamy bilety wraz z podwózką w 1 stronę.
Realizujemy częśc ostatnią naszego planu czyli szybkie zwiedzanie Pałacu Letniego. Aktualnie prawie pod pałac podjeżdża metro nr 4 (przedostatni przystanek Beigongmen). Sobota, więc już przed kasami niezły tłumek. Kupujemy bilet tzw. łączny, który oprócz wstępu do samego parku obejmuje jeszcze 4 zaytki. Z tyłu biletu mapka opisami, o dziwo także po angielsku.
Wchodzimy, w środku już tłumy, ale co nam tam. Zaczynamy od Suzhou Street. To taka sympatyczna uliczka dookoła kanału, pełna uroczych budynków tyle, że teraz to w nich same sklepy z pamiątkami i restauracje.. W końcu po zwiedzeniu szeregu świątyń i pomieszczeń pałacowych docieramy nad jezioro. Wielkie jak na taki park, najpierw widzimy je ze schodów pałacu, z góry. Na jeziorze pływają stateczki, łódeczki i inne takie pierdułeczki.
Sam Summer Palace tak park jak i budynki w Pekinie jest w zupełnie innym stylu od tego, który widzieliśmy kilka dni temu w Chengde. Podoba nam się, robi wrażenie. W końcu nie jest mi nawet żal tych pieniędzy, które cesarzowa Cixi przepuściła na przebudowę zamiast na rozwój floty. Szkoda, że dziś tu takie tłumy. Poza tym czas nas pogania.
Z Pałacu znów do metra i po przesiadkach linią nr 1 dojeżdżamy do przystanku Yong anli, gdzie bezpośrednio po wyjściu z metra przechodzimy do budynku Silk Market. Tam wydajemy ostatnie pieniążki, na ostatnie zakupy.
Znów do metra i lecimy do hostelu Happy Dragon, gdzie umówione jesteśmy o 18.00. Jak prawdziwe damy wsiadamy do samochodu osobowego, który wiezie nas do Opery. Po drodze Malwa wysiada na występ swoich gimnastyków- akrobatów.
Nasza OPERA okazuje się budynkiem hotelowym, w którym jest sala teatralna.
Na parterze stoliki dla tych, którzy oprócz sztuki muszą jeszcze cos zjeśc i wypic. Na górze wygodne fotele. Oprócz nas spęd wycieczek Francuzów, Anglików i innych takich europejczyków.
Na "dzień dobry" scenka pokazująca jak przygotowywano aktora na scenę: ubieranie, maska, później kawałki filmu paradokumentalnego.
W końcu duet odgrywa scenkę niby operową, jakby śpiewali, a może kwiczeli. Z boku sceny kobieta gra na harfie czy czymś podobnym, a za ścianą ktoś jednostajnie uderza w pokrywy.
Po pierwszej scence Francuzi robią w tył zwrot- naprzód marsz.
Druga scena: coś w rodzju pantonimy, gdzie dwóch facetów goni się dookoła stołu i nie potrafią się odnaleźc. No przezabawne!!!!
Tylko dlaczego mnie to nie śmieszy?
Trzecia scenka tzw. operowa. Znów duet, w którym ona wydaje z siebie jakieś piski.
Jestem już na tyle zdesperowana (M. też), że dajemy sobie spokój. Teraz my wychodzimy.
Metrem wracamy do naszego hostelu 161, jest 21.30. Na szczęście "nasza" knajpka czynna. Polecam szczerze, druga restauracja zaraz za hostelem.
Robimy sobie ucztę iście królewska. Począwszy od starterów w postaci m.in. jajecznicy z krewetkami, poprzez mięsko z kurczaka w sosie słodko- kwaśnym do piwa. Piwo na zimno.
I tak kończy się nasz ostatni, pełny dzień w Pekinie.
CENY
bilet wstępu do Summer Palace - 60 Y - łączony, (park +4 zabytki na terenie) 30 Y sam park,
album 2 płytowy Amy Winehouse -30 Y,
pałeczki w ozdobnym opakowaniu - 10 kompletów - 20 y (pierwsza cena 120Y),