rano pyszne hotelowe śniadanko z sokiem ze świeżo wyciśniętych pomarańczy włącznie.Później zainteresowaliśmy się naszymi rezerwacjami i rachunkami. A. wchodzi w swoją pocztę w necie. Okazuje się, że DHR nie zarezerwowała hotelu Aferni, a przyszedł komunikat, że nie ma wolnych miejsc. W zw. z czym oferują nam inne hotele. No fajnie, tyle, że my jesteśmy w Aferni.Ostatecznie płacimy za te nasze 2 ostatnie doby pobytu tutaj po 21 Euro za pokój dwójkę i 27 za trójkę z dzieckiem.Jest dobrze. Można iśc na plaże. Słońce nieźle świeci. Co niektórzy nawet się kąpią. Ja nie, nie lubię temperatury Bałtyku.
Po powrocie z plaży czyli po 15.00 idziemy na obiadek. Potem krótkie „zaliczanie” Agadiru, ze sklepem monopolowym włącznie. Alkohol jest tutaj dośc drogi. Ostatecznie decydujemy się na butelkę 1 l wódki za trochę ponad 100 MAD (120?). Jakieś symboliczne pamiątki i znów jest ciemno.
Samo miasto, chyba podobnie jak wszystkie „miasta hotelowo-plażowe” jest takie sobie. Żadnych szczególnych atrakcji oprócz twierdzy na wzgórzu, która nocą jest ładnie oświetlona. Za to na ulicach jest czysto, no przeważnie. Nie ma problemów z wymianą pieniędzy co kawałek bank, bankomat, a i w hotelu też nie odmawiają wymiany. Dużo restauracji, które o tej porze roku, już po sezonie, świecą pustkami albo niedobitkami. Ale plaże za to i długie i szerokie, a i na piasek nie można narzekac.
Wracamy do hotelu. Tutaj recepcjonista, na naszą prośbę rezerwuje dla nas 2 taxi z hotelu na lotnisko. Pomimo, że cena na kartce wywieszonej obok recepcji wskazuje, że przejazd kosztuje 150 MAD od jednej taryfy, znów musimy się targowac. W końcu są 2 zamówione. (do ww. ceny dodatkowo 50 MAD w przypadku bagażu o łącznej wadze ponad 50 kg- czyli praktycznie zawsze gdy taksówkarz zawoła. Na pewno nie zapomni o tym!!!)