Zmiana czasu to az 7 godzin. Przestawiamy zegarki do przodu, tu jest 16.45 (gdy ladujemy).
Aby opuscic lotnisko stoimy w dlugiej kolejce do Imigration. Jakas kobieta z kolejki mdleje.
Wbrew temu co sie naczytalam na blogach nikt nie pyta nas ile mamy papierosow czy alkoholu.
Andrzej wymienia troche zielonych na tutejsze dolary. W informacji dowiadujemy sie, ze bezposrednio z lotniska do Johor Bahru mozna dojechac autobusem TS 1.
Pani strasznie reklamuje go, ze niby na graqnicy czeka na pasazerow i takie tam strutu tutu.
Autobusy, a wlasciwie to autobusiki (biale) czekaja na pasazerow zaraz obok lotniska, za Mc Donaldem.
Okolo 18.00 ruszamy, jedziemy do granicy prawie godzine, z rzadka sie zatrzymujac.
Dojezdzamy. Ludzie wyskakuja z busika i pedza do kolejnego punktu , no to i my pedzimy. Za nami jeszcze4 polakow z ogromnymi walizami.
Jestesmy w punkcie kontrolnym. Kolejna kolejka. Oczywiscie tam gdzie staje Marzena i ja to idzie jak po grudzie. No dobra juz przeszlo. Kolejny stempelek w paszporcie- singapurski zaliczony.
Szukamy naszego busika. I tak do usranej smierci bysmy szukali. ... a moze i dluzej.
W koncu za 1,70 $S kupujemy kolejne bilety na autobus 170. Ladujemy sie do niego. Wiezie nas na przejscie malezyjskie.
CENY
autobus TS 1 (lotnisko- Johor Bahru)- 7 $ singapurskich
butelka wody- 0,5 l - 2 $