Tak, z Yangunu do Bagan jechalismy tylko 11 godzin, zamiast obiecanych 14. W srodku nocy pomocnik kierowcy nas obudzil stwierdzajac "Bagan" czyli wysiadka. Wg. informacji na dworcu w Yangon autobus mial dojechac okolo 5-6 rano.
Na dworcu juz czekali na nas "taksowkarze" czyli dwukolki i konie do nich. W koncu ktos musi ciagnac woz. Andrzej przeprowadzil dluga rozmowe zanim dowiedzial sie, ze facet reprezentuje konie, a nie hotel. W koncu umowilismy sie na 5.000 Ky od wozu do ktorego oprocz woznicy moga wsiasc max. 3 osoby za dowoz do hotelu oddlaonego od dworca 7 km.
No to wista wio. I tak jezdzimy i okazuje sie, ze szukamy hotelu w przyzwoitej cenie. W koncu po ok. 30 minutach znalezlismy. Nazywal sie "Prince Guesthouse' . Dwojki z lazienka, sniadaniem (co okazalo sie pozniej) i AC ale bez cieplej wody. Za 15.000 Ky od pokoju. (Za te z ciepla woda placi sie dwa razy tyle). Zanim poszlismy spac byla 4. Wstalismy ok 10.30. Juz czekali na nas, dwie dwukolki , aby zlapac klientow na obwozke po terenie. Stwierdzilismy, ze juz pozno i moze jutro. Poza tym chcieli 18.000 Ky. W koncu oni podwiezli nas za darmo do dworca autobusowego. (i tak w nocy nas z lekka orzneli bo placilismy po 5.000 Ky za 1 dwukolke).
Poniewaz nie mieli klientow wiec sami zaproponowali dyskont dla nas, bez podania ceny. Stargowalismy do 10.000 Ky.
Za te kwote zostal;lismy obwiezieni po pagodach w tzw. "starym Bagan".
Bylo niesamowicie. Pagoda przy pagodzie , wieksze, mniejsze jakie kto chce.
Od nich uslyszalam, ze lacznie w okolicach Bagan jest 2800 pagod. I wiecie co zwykle jestem niedowiarkiem, ale tutaj chyba faktycznie jest ich tyle. I to dla mnie , mimo, ze bylam w Angkor Wat byl szok (no lekki).