Na nasze szczęście dzisiaj orangutany nie sprawiły nam zawodu. Pierwszy pojawił się zaraz obok budynku, a nie w tym typowym "paśniku" do którego nas zaprowadzono potem. Dziś pełno turystów i miejscowych. Miejscowi to uczniowie, którzy zachowują się gorzej od.. orangutanów.
Z chwilą pojawienia się orangutana w konarach drzewa wszystkie aparaty fot. zwróciły się w jego stronę. Duże zbliżenie i już, można próbowac zrobic fotkę. Bo czy będzie na niej orangutan to nie wiadomo do końca, gdyż ten nie czeka na zdjęcia tylko skacze z gałezi na gałąź, korzystając z lian. Niekiedy schodzi na dól, gdzie pracownicy przynisli i położyli owoce dla niego.
Drugi orangutan pojawił się już w "paśniku' .
Powrót do Kuczingu, po to, aby ruszyc dalej. Tym razem busikiem, tylko nasza czwórka jedziemy najpierw do miejscowości, a wlaściwie wioski Bako. Jest ona położona nad rzeką, która zaraz wpada do morza. Stąd jedyna droga do PN Bako to łódką. Na jej pokład oprócz "kapitana" mieszczą się 4 osoby. W jedną stronę płaci się 50 MYR (za wszystkich pasażerów). Po ok.30 minutach jesteśmy. Jest ok.14.00 w związku z czym jest przypływ i zostajemy dowiezieni łódką na przystań.