Po nocy w hostelu solnym, gdzie na poslogach wysypane sola, lozka z soli, tak jak i stoly.
Do tego pokoj 6 osobowy dla calej naszej polsko- francuskiej grupy. A....i abym nie zapomniala jeden prysznic z ciepla woda dla mniej wiecej 70 osob, po sniadanku okolo 7.00 ruszylismy w dalsza droge.
Dzisiaj juz nnie bylo bialo.
Zaczela sie pustynia. Wjezdzalismy coraz wyzej nad poziom morza. Otaczaly nas gory, widoczne z wiekszej lub mniejszej odleglosci.
Niektore z osniezonymi szczytami. Po drosze kamienie, niekiedy kepy traw. Z roznej odleglosci mozna bylo zobaczyc wigunie, alpaki.
Pogoda nieciekawa. Zimny wiatr, i w ogole jakos nieprzyjemnie chlodno. Czesciowo spowodowane to m,oglo byc poziomen na ktory sie wznieslismy - o jak ladnie zabrzmialo.
Generalnie to bylosmy szis nad Laguna Verde czyli zielona, Colorado czyli wielokolorowa, i kilkoma pomniejszymi.
W nich brodzoly stada rozowych czy jak chca niektorzy czerwonych flemingow.
Dzien zakonczylismy 5.000 mnpm.
W hostelu, gdzie znow sie nam siegnal pokoj 6 osobowy. Dobrze, ze zabralismy swoje spiwory bo bylo zimno jak cholera.
CENY
10 Bs prysznic w ww. hostelu
2-5 Bs toalety na pystyniach, w czyms w roszaju oaz lub na wsiach- o ile takie mijalismy