29.04.14r. wtorek- Colonia del Sacramento
Przyjemny dzionek spędzony głównie na łażeniu po mieście i lenistwie. Tyle, że pogodę wczoraj wystraszyłam stwierdzając, że po południu wybierzemy się poleżeć ze 2 godziny na plaży. Pochmurno, wieczorem zaczęło padać. Właściwie to lać. I to tak, że hey, dosłownie oberwanie chmury.
W ramach zwiedzania weszłyśmy na starą latarnię niedaleko portu. Oczywiście schodziłyśmy całe Stare Miasto i obfotografowałyśmy prawie wszystkie zabytkowe domy. Pochodzą one z końca XVIIw. , ale większość to XVIII i XIX wiek. Bruki pomimo, że też nie grzeszą nowością nie zostały sfotografowane.
Dzień minął przyjemnie. Pobudka telefoniczna na 4.50 u Wojtka w RP zamówiona.
CENY
20 UR$ - (ok.2,80zł) wejście na latarnie,
od 23 UR$ (ok.3,10zł) - 1 kg mandarynek,
od 23-30 UR$ - woda w sklepie (0,6l- 1,6 l -ceny odpowiednio),
od 50 UR$ - 1 l wina w kartonie, w sklepie,
od 80UR$ - (ok. 11zł) 0,7 l wina w butelce,
od 50 UR$ - 1 l piwa + kaucja za butelkę
30.04.14r. środa - Salto
Z Colonii wyjechałyśmy o 5.40. Po 8 godzinach jazdy znalazłyśmy się w Salto. Większość drogi przespałyśmy, gdyż tak szczerze mówiąc nie było czego oglądać.
Różnica pomiędzu Polską, a Urugwajem jest taka, że w Urugwaju więcej palm, a w Polsce więcej aut na drogach. Drogi są dobrej jakości, ale ruch na nich niewielki, poza dużymi miastami. Szczególnie jeśli chodzi o samochody osobowe, rzadko widoczne, co było widać jadąc autobusem.
Żal nam tylko tych dzieci w Urugwajskich szkołach. Tak dziewczynki, jak i chłopcy z młodszych klas paradują w białych fartuchach. Tyle, że niewiele z nich jest faktycznie białych.
W Salcie było trudno, zwłaszcza dogadać się na dworcu autobusowym z panią z informacji. Nie dość, że slowa po angielsku, to jeszcze napieprzała hiszpańskim jakby ją kto gonił. Rezultat był taki, że zrozumiałam nazwę firmy transportowej, a tych trochę jest, i 14. Tyle, że nie wiedziałam czy 14 to peron czy godzina, czy jeszcze coś innego.
W rezultacie okazało się, że o 14.00 odszedł drugi i ostatni tego dnia autobus do Concordii (Argentyna). Następny maniana o 6.30. Na mapce Salto, od tej baby z PI w końcu ktoś pokazał nam gdzie znajduje się port z którego odchodzą łodzie do Concordii.
Zagadany taksówkarz zażyczył sobie równowartość 60 USD, no to... plecaczki hop i w drogę. Po 30 minutach jesteśmy, tak nam się przynajmniej ydaje, bo tak naprawdę to żadnego oznaczenia. Metalowy kiosk przed budynkiem, cały okratowany,na nim z info, że bilety na lunche sprzedaje się 15 minut przed wypłynięciem.
Na dodatek wg. info z internetu łódz miała być o 16.00, a ostatnia o 19.00.
Tu okazało się, że są 4 dziennie ale o 8.45- pierwsza, a o 17.45 ostatnia. My siedziałyśmy od 15.00 i grzecznie czekałyśmy,
CENY
150 UR$ - 1 os. łódź Salto- Concordia.