Po wyjeżdzie z Khor drogą przez dolinę Ararat kierujemy się do Geghard. Drogi w zasadzie nie ma na większości map. Jakość jej jest taka sobie. Momentami jakby się kończyła.
Kwitną, na różowo , brzoskwinie, dużo winorośli. Gdzie nie gdzie owce lub krowy. Potem wjeżdżamy w góry.
Po około 50-60 minutach dojeżdżamy do klasztoru Geghard. Na liście UNESCO, ale tak naprawdę to na liście jego najstarsza część, na górnej kondygnacji. Główny budynek- ciekawy- z 1215 roku. W jednej z komnat ludzie wrzucają do wody drobne pieniązki i napełniają butelki wodą. Nie z tego bajorka tylko płynącą ze skały.
Ale najważniejsze i najstarsze są kaplice zbudowane w jaskiniach i pochodzą z IV wieku. W jednej z nich największej jest w rogu, w podłodze dziura, przez którą można zobaczyć dolny kościół, a właściwie jedną z sal.
Oprócz tej największej kaplicy są pomniejsze cele wykute w skałach. Dużo chaczkarów wykutych na ścinach.
Wracamy do naszej Wołgi i jedziemy do Garni. Tu świątynia hellenistyczna dedykowana bogini Mitrze.
Pochodzi ona z I wieku. Tak naprawdę to w zasadzie jedna wielka rekonstrukcja. I nie wiem jak to się stało, ale jest też na liście UNESCO. Wstęp płatny; 1.000 dram (ok.8 zł). Obok świątyni łaźnie, a właściwie to co z nich zostało. A zostało niewiele.
Wracamy do Erewania. Tu Kamo zawozi nas do restauracji Kaukaz. Za jego radą wybieramy kilka dań. Między innymi jakieś mięsko w liściach winorośli, 3 różne zupy, jakieś takie bliżej niesprecyzowane danie typu zapiekanka z różnymi liścmi i ziołami w środku. Za te wszystkie dobroci płacimy łącznie niecałe 6.000 dram (48 zł).
W sumie wróciliśmy do domku-hotelu o 19.00. Za całą wycieczkę zapłaciliśmy 22.000 dram ( ok.175 zł do podziału na 5).
Jutro dla odmiany jedziemy maszrutką do Eczmiadzyna i Zwartnoc. Lista UNESCO cdn nastąpi.
Za to we wtorek ruszamy nad jezioro Seven.