Wyruszamy stosunkowo późno bo przed 11.00. Najpierw autobusem nr 24 jedziemy na dworzec główny autobusowy w Erewaniu. Za całe 100 drams (0,80 gr). Na dworzec się nie wchodzi aczkolwiek jakiś budynek widać. Przed nim stoją maszrutki. Wsiadamy i po ok. 20 minutach jesteśmy w Zvartnots. Kierowca wysadza nas przed wejściem do katedry. Płacimy po 200 AMD za busik, a potem jeszcze 700 AMD za wejście.
Resztki katedry pochodzą z 641-661 roku. Ładne, ale niezbyt wielkie. Raczej interesujące, bo katedra była zbudowana na planie koła. Zachowało się też trochę kolumn z orłami na kapitolach.
Po 30 minutach łapiemy kolejną maszrutkę do Echmiadzina.
Tu króluje cały kompleks budynków kościelnych. W tym katedra wybudowana na fundamentach pogańskiej bazyliki w 301-303. Potem kilkakrotnie prze i rozbudowywana. Ciekawiej wyglada z zewnątrz niż w wewnątrz. Tyle,że obok dźwig postawili. Katedra ma ciekawą dzwonnicę. Podobały mi się też główne drzwi pełne drobnych ornamentów.
W zespole jest też siedziba najwyższego patriarchy Kościoła Ormiańskiego.
I katedra w Zvartnots i ta w Echmiadzinie na liście UNESCO. Ale te widziane wczoraj były fajniejsze.
Idziemy na kawę z tortem (900 AMD), a potem powrót do Erywania.
Powtórka z rozrywki czyli obiad w restauracji Kaukaz.
Potem metrem i na kwaterkę. Po drodze jeszcze w sklepie typu wina świata nabywamy...
ni, nie wino, a 5 letni Ararat.
Trzeba wypróbować miejscowych alkoholi, w końcu mamy wakacje.
Jutro w drogę nad jezioro Sevan.