Mieliśmy wystartować o 9,35, ale nie wystartowaliśmy. Wzbiliśmy się w niebo z prawie 30 minutowym opóźnieniem.
Nad Rzymem już już prawie lądowanie, a tu samolot wzbija się w górę i robimy drugie podejście.
No i jest ziemia. W końcu wsiadamy do autobusu Terravision i za 4 Euro jedziemy bezpośrednio na dworzec Termini. Teraz z 15 minut z kapcia do hotelu. Jesteśmy. Pokój czysty, wielkość w miarę z toaletą. Jest nawet szafka i mini lodówka. W pokoju Tv, wi-fi, klimatyzator i okno na boczną ulicę. W łazience drugie na główniejszą.
Szybka kawa/ herbata i jest 14.30. No to w miasto.
Tak z zewnątrz i wewnątrz (kościoły) co niektórzy pierwszy raz zobaczyli: termy Dioklecjana (nocą czyli po 17.00), 4 fontanny przy ulicy o tej samej nazwie i 20 Września, kościół San Carlo alle Quatro Fontane - pierwsze dzieło Borrominiego, Sant Andrea al Quirinale- dla odmiany autorstwa Berniniego, Pałac na Quirinale, a potem to co wszystkim się podoba czyli fontanna di Trevi.
Później jeszcze był Panteon i plac Navonna.
Przy tym nieszczęsnym placu ja nieszczęsna poszłam wymienić do kantoru 40 franków szwajcarskich, które zostały po ostatnim wyjeździe. Dopiero na koniec okazało się, że zapłaciłam 20% prowizji. Nigdzie nie było info o prowizji, i to jeszcze takiej. W rezultacie za te franki o wartości ok.155 zł dostałam na rękę niecałe 23 Euro!