czyli przemieszczamy się w kierunku lotniska. Z przygodami. Facet- właściciel naszego apartamentowca- ma nas zawieźć za 45 euro do Mahebourga.
Jedziemy o 12.00 (w samo poludnie- chyba był taki film). Rusza z 2 biegu. Jedzie w podrywach, rzadkich, nawet 110 km/h.
I tak zajechaliśmy z pół drogi. Potem auto mu się rozkraczyło. Godzinę postaliśmy na poboczu autostrady i jedziemy.
Innym samochodem. I tak dojechaliśmy do hoteliku La Bouville.
Pani powitała nas formularzami do wypełnienia (po raz pierwszy na wyspie), potem drinkiem pomarańczowym (bezalkoholowym).
Trafiliśmy na dzień poniedziałkowy, gdy w mieście odbywa się bazar.
Ruszyliśmy na miasto, wzdłuż Oceanu. I tak doszliśmy do Waterfrontu z pomnikami upamiętniającymi bitwę w 1810 rku pomiędzy Anglikami a Francuzami.
Idziemy na bazar. Obok stałej części warzywno-owocowej są i ciuchy. Takie sobie, ale można coś wybrać.
Zaraz obok bazaru jest KFC. No to na lody. Na kwaterki wróciłyśmy około 18.00 i do basenu. W nim co prawda tańczył wąż (ze szczotką) ale jakoś nam to nie przeszkadzało.