Śniadanko tym razem w G hostelu. Jajek do woli, grzanki, masełko, dżemik, płatki + napoje.
Potem łapiemy bus nr 11 i jedziemy do Bulguk-sa. (bilet za 1.300W, można płacić u kierowcy, wrzuca się do skrzynki, a kierowca wydaje resztę. Miejscowi często korzystają z kart elektronicznych.) Jakieś 35 minut i jesteśmy. Nabywamy bilet wstępu za 5.000 W i wchodzimy.
Świątynia, a przynajmniej jej najstarsze części pochodzą z 751 roku. Kolorowo, lampiony, ładna architektura. Poza tym jest 10.40 i czas modlitwy, więc w poszczególnych budynkach przed posągiem Buddy gną się, nieliczni. Ale słychać ładne mantry.
Przed świątynią mini jeziorko z uroczymi mostkami. Ładnie, w końcu to obiekt z listy UNESCO.
Wiemy, że ścieżką możemy podejść do Seokguran- kolejny obiekt z listy UNESCO. Tyle, że path wiedzie pod górę. Decydujemy się na autobus. I są to dobrze wydane wony, a ściślej mówiąc 1.700. Busem nr 12 ( kursuje co 1 h) podjeżdżamy ostro w górę, drogą pełną zakrętasów. Po 25 minutach jesteśmy na górze. Dalej to kolejne 5.000W na bilet i drogą oznaczoną lampionami idziemy ciut w górę.
Niestety, wielka lipa. Buddę wyrzeźbionego w skale zamknięto za szybą. Zdjęć nie można robić. Światło odbija się tak, że nie wszystkie detale odleglgo o kilka metrów Buddy widać. "Obsypa"
Zjeżdżamy jednym busem, potem 10 do miasta. Wysiadamy na miejscowym bazarku.
Potem szwendamy się po mieście, ale tylko dlatego, że ciut pobłądziliśmy, a inteligentnie wyglądających ludzi i do tego ciut angielski znających brak.
Trafiamy w końcu na swoją dzielnicę. Tradycyjny obiad.
I tak zrobiła się 17.00.
Jasno jest do około 19.00.
-
-toalet specjalnie nie trzeba szukać; czyste i darmowe, zwłaszcza te na dworcach, przy zabytkach;
- kosz na śmieci to tu rzadkość, niemniej na ulicach czysto,
- ograniczenia dla palących- niestety; w ogóle niewielu ludzi tu pali
- termometr w ciągu dnia wskazywał 15C.