Ostatnio odbyta faza lotu to z Toronto, lotnisko Person, terminal 1 do Parco. Lot Canada Air - róż (trochę inaczj to się pisze), w każdym razie bida z nędzą wspólnie życie pędzą. Ani ekraników i filmików, ani jedzenia. Tylko napoje. Reszta do kupienia. Sam wylot opóźniony o 90 minut, nikt nic nie powiedział czy z uwagi na opady czy coś innego.
Po wylądowaniu kupa formalności przepytują. Dobrze, że nie z tabliczki mnożenia, bo niektorzy mogliby nie zdać.
Wymieniamy po 50 dolców amerykańskich, w 1 czynnym kantorze. (kurs 1 =6,60 tutejszych)
Potem dzwonimy z informacji do hotelu.
Hotel jest blisko więc po chwili facet przyjeżdża. Jedziemy z 10 minut do Airport Suites (rezerwacja w Polsce, nawet nie pamiętam czy przez hotels czy booking). Płacimy, idzziemy do pokoju.
Po kąpieli opróżniamy 1 butelczynę z pepsi kupioną za amerykańskie dolce. Czyżby tutejsi nie lubili swojej waluty.
Chciałam napisać jutro ale to dziś o 12.00 jedziemy na lotnisko i lecimy całe 25 minut na Tobago.
Za chwilę idziemy spać, tylko trza wykończyć bu....t...e...l...k...ę