"rejsujemy " sobie po wyspach w pobliżu Zadaru tj. Kornati i innych

Dzień na wodzie, na katamaranie należy do udanych. Pomimo wysokiej temperatury czuć powiew wiatru i jest do wytrzymania.
Wcześniej bo ok. 7.15 wychodzimy do portu, a właściwie do miejsca przy moście Starogrodzkim skąd odpływa katamaran, o 8.00.
Zajmujemy miejsce na górnym pokładzie. Po chwili dostajemy po kieliszku rakiji, na rozgrzewkę. Potem po kanapce, woda i coś co nawet soku pomarańczowego nie przypomina jest darmowo.

A statek płynie. Po drodze mniejsze i większe wyspy i wysepki. Jedne są gołe jak przysłowiowy święty turecki, inne zalesione częściowo lub całkowicie. Jedne zamieszkałe, a inne nie. Widać pojedyńcze wille z przystaniami dla łodzi i jachtów. Można też zobaczyć zwykłe oraz stare domy sprzed wielu lat. Jak to w świecie.
Dwukrotnie zatrzymujemy się na kąpiel. Pierwsza w uroczej zatoce, wręcz laguna. Tyle, że wejście do wody kamieniste jak cholera. Ludzie wchodzą trzymając się kamieni, często dosłownie na czworaka. Ktoś donosi, że widział jeżowca.
I jak tu się kąpać?
Załoga chyba chce nam to wynagrodzić, bo po powrocie na katamaran dostajemy obiad. Składa się na niego smażona ryba- niezbyt dobra, dobry i smaczny kawałek mięsa, super, a jednocześnie prosta surowka z kapustki. Chleb bez ograniczeń, dokładkę z rybki też proponują. Do tego winko białe lub czerwone.

Drugi przystanek na kąpiel jest na wyspie Telasica. Plaża niby prywatna lecz z 1 strony kamienie, a z drugiej gdy wchodzi się do wody to muł.
Na tę eskapadę wydaliśmy po 55 euro/ osoba.

Do Zadaru wracamy o 17.30.
Drugi raz idziemy na grające organy . Potem jeszcze zakup magnesów, E. kupuje bardzo ładny obrus , na nim haftowane lawendy.
Około 20.00 jesteśmy w apartamencie.
Kąpiel, odpoczynek , jutro też zapowiada się upalny dzień.

Komentarze (0)