No moze niedokladnie w samo poludnie, ale juz 10 po 12 przybilismy do portu. Po 4 nocach i 3 dniach na Ukajali. Wyruszylismy w sobote o 18.30.
Mozna nasz rejs przeliczyc tez na posilki, ktore skladaly sie z ryzu- zawsze czyli 10 razy, kurczaka jako dodatku 9 razy, raz byla ryba. Nadto jako surowke serwowano troche ziemniakow, banany, a w tym pyszne smazone, pomidorki, cebule czerwona, ktora tu ma inny smak. Na sniadanie - 4 razy po kubku slodkiego napoju- cos w rodzaju mleka z dodatkiem ryzu.
Sam rejs jednak nam sie bardzo podobal. Wykupilysmy miejsce w kajucie. Za kajute od osoby placilysmy po 180 soli. Wreszcie wiec dowiedzialam sie ile kosztuje kajuta, gdyz wczesniej nigdzie nie moglam znalezc info na ten temat. Miejsce w hamaku to wydatek 100 soli, ale trzeba kupic jeszcze hamak. Nadto zarcie tam jest gorsze. Toalety wspolne, brak miejsca na bagaz tzn lezy on pod hamakiem.
U nas w kabinie byl prysznic, oprocz kibla, z ktorego leciala biala woda. Ale tylko przez chwile taka sie wydawala. Woda pobierana jest wprost z rzeki, a rzeka jest mulista. Nadto to juz pora sucha, wiec stan wod jest nizszy i moze dlatego.
No w kazdym razie Malwa raz wykapala sie cala, nawet wlosy. a przez ten czas uzywalam przede wszystkim chusteczek do mycia sie.
Tak wiec widzicie to nie podroz dla Barbie i Kena
Ale widoki niesamowite. Co prawda czesc miasteczek i wsi jest zelektryfikowana, ale nie wszystkie. Przybijalismy tez z ludzmi i zostawialismy bagaz w miejscowosciach, gdzie nie bylo swiatla. Wszedzie chaty z drewna, dachy pokryte liscmi z palmy. W duzych miejscowosciach tj. Contamanie i Requenie bylo troche domow z cegly.
Sama Ukajali ma kolor nieciekawy- brunatno- brazowy. Ale ta pelnia ksiezyca, gwiazdozbiory na tej polkuli wiele wynagradzaja. Ryby oczywiscie nie spiewaja juz w Ukajali ( vide: A. Fiedler) ; blondynki , ktora je zastapila tez z nami -na szczescie -nie bylo ( vide: B. Pawlikowska). Przez szum silnikow Henrego 7 przedzieral sie tylko spiew ptakow.
Po zakotwiczeniu bierzemy motor- trzy kolowke i za 4 sole wiezie nas z bagazem (po 20 kg laczie na osobe) do hostelu Peru, ktory wybralam wczesniej z przewodnika.
Pokoj, za 40 soli, to luksus. Jest tu ,,biala ,, woda . Wskakujemy pod prysznic. Pokoj jest czysty doscyc duzy, z lazieka.
Po kapieli wychodzimy zwiedzac miasto , czyli wieze z zegarem w parku Marcina nad Ukajali, plac de Armas i kilka innych ulic. Kupujemy szczoteczke dla Mali, gdyz swoja stara utopila w sraczyku na statku. Nie lubila jej, albo co???.
Kupujemy bilety na dalsza podroz tj. autobus do Huanuco. Okazuje sie, ze wsrod kilku firm tylko dwie maja autobusy bezposrednie do tej miejscowosci.
Po 20.00 wracamy do hostelu. Ja zabieram sie za piwo m'ki Quara, niezle z dodatkiem sokow, ale 5 % ma. Ponowna kapiel. O 21.00 dolozek