Trafilysmy tutaj nijako przy okazji. Tym czasem okazalo sie, ze jest to pieknie polozone w dolinie, wsrod gor miasteczko. Czyste, zadbane, z ulicami co najmniej wybrukowanymi, no za wyjatkiem tymi poza miastem.
Ceny niskie, ludzie usmiechniei i przyjazni.
Generalnie. Chlopcy, w wieku gimnazjalnym z zadowoleniem ustawiajacy sie do zdjecia razem z ptakiem, ktorego jeden z nich trzymal w reku. (Tylko nie szukajcie podtekstow- potem bedzie zdjecie, takze ptaka.)
Nadto co nas bardzo ucieszylo mialysmy okazje wykapac sie w wodzie pochodzacej ze zrodel mineralnych ( wstep 1,50 sola). Basen zamykaja juz o 15.00 , gdyz wowczas slonce zachodzi za gore, a woda robi sie chlodna???.
O 18.00 ruszamy do Pisco. W autobusie okazuje sie, ze miejscowki mamy gorzej niz zle. Miejsca 3 i 4 sa przy drzwiach wejsciowych. Nie ma gdzie wyciagnac nog, a konduktor wchodzi i wychodzi. Pasazerowie wchodza i wychodza. Dopiero w polowie drogi cos sie zwalnia i zmieniamy miejsca. Za to w nocy ( jedziemy 10 godzin) konduktor przynosi nam cieply koc.
Wlasciwie to dobrze, ze jedziemy noca i nic nie widac, gdyz droga prowadzi w gorach. Nie jest asfaltowana czy chocby brukowana. Co jakis czas udaje mi sie dzieki oswietleniu pojazdu zauwazyc przepascie.