Tak jak poprzednio pisalam po 2 nocach w autobusach, okrezna droga dojechalismy dzisiaj ok.13.40 do Cusco. Nareszcie.
O curva peligrosa!
Tych bylo niemalo po drodze, gdyz teren gorski. Widoczki za brudnym oknem autobusu byly niesamowite.
Z dworca autobusowego taxi do hostelu w centrum, gdzie rozdzielilismy sie z Kolumbijczykami. Za hostel placimy 70 soli ( za pokoj). Hostel jest przy ul. Marqueza, niedaleko Plaza da Armas. W pokoju ciepla woda ( wreszcie kapiel), TV, lozka, ale przede wszystkim uroczy balkonik z widokiem na ulice.
Niestety okazalo sie, ze na glowne uroczystosci Inti Rayni nie zdazylysmy.
Trudno.
Pozwiedzalysmy dzisiaj okolice centrum, gdyz na tyle bylo tylko czasu( o 18.00 jest ciemno).
Nadto w Cusco jest pierwszy Mc Donald, ktory zobaczylysmy w Peru- wiec go tez zaliczylysmy.
Jutro kupujemy 10 dniowy bilet turystyczny, moze w koncu na cos sie przyda legitymacja ISIC Malwiny i jak najwczesniej startujemy przez Urubambe do Ollanta, gdyz na 26.06. mamy bilety do Aquas Caliente skad do Machcu Pichcu.